środa, 25 lipca 2012

It's been a week since I'm here!

A dokładniej tydzień i dwa dni. Szybko zleciało, ale odnoszę wrażenie, że jestem tutaj  nieco dłużej.

W poniedziałek udałyśmy się z host-mamą do banku, gdzie bez problemu pozwolili mi założyć konto (byłam w szoku, ponieważ szperając po internecie w celu uzyskania informacji o procedurze zakładania kont bankowych dla obcokrajowców, natknęłam się na informacje, że jest konieczne posiadanie paszportu - oczywiście, czego ja nie mam - zapewne dużym ułatwieniem był fakt, że posiadam fiński social number, dlatego nie wymagano ode mnie paszportu, a wystarczył tylko mój dowód). Pani była bardzo miła, wszystko przebiegło szybko i sprawnie. Karta przyjdzie pocztą w następnym tygodniu.
Zaliczyłam małą wyprzedaż w H&M, co poprawiło mi humor, ponieważ... strasznie tęsknię za moimi ciuchami! Naprawdę! Haha ;-) Przyznam się, że nie mogę doczekać się, kiedy moja mama wyśle mi paczkę z pozostałymi rzeczami, których nie dałam rady zabrać ze sobą. Kupiłam sukienkę, top w miętowym kolorze i legginsy. Oczywiście, zaopatrzyłam się w kilka klisz, tak więc mój Nikkormat nie będzie leżał na biurku i się kurzył.
Całkiem niedawno moja host-mama odszukała swojego analogowego Canona EOS. Aparat trochę nowocześniejszy od mojego.


Ma jeszcze drugi wymienny obiektyw - idealny do robienia zdjęć przedmiotów znajdujących się w oddali. Jak nie trudno się domyślić, dostałam zezwolenie od host-mamy na używanie jej aparatu, więc nie mogę się doczekać jakiejkolwiek wycieczki, podczas której będę mogła wypróbować Canona :-)

Popołudniu zjedliśmy obiad w hotelowej restauracji. Wnętrze było bardzo piękne, ale momentami wydawało się, że ozdób i innych pierdół było za dużo - niczym za czasów epoki baroku, gdzie panował przepych.

Szkoła zaczyna się od 15 sierpnia, więc ustaliliśmy wstępny grafik na każdy dzień. Odnoszę wrażenie, że narzucili na mnie trochę za dużo obowiązków... Sprzątanie, gotowanie, robienie zakupów, prasowanie etc. Przeraża mnie wizja gotowania - boję się, że ugotuję coś źle i zepsuję wszystkim obiad lub mała strzeli fochem i nie będzie chciała jeść - co czasami się zdarza. Nie byłoby problemu, gdybym choć trochę znała fiński i wiedziała, jak jej powiedzieć, że ma zjeść wszystko. Tak więc czeka mnie duże wyzwanie - nauczyć się pokazywać wszystko ciałem!
Od września rozpoczynam naukę fińskiego. Przez weekend zdążyłam "zasmakować" gramatyki fińskiej (lubię wcześniej zapoznać się z czymś nowym, dzięki temu później jestem trochę obeznana w temacie i łatwiej jest mi przyswoić informacje). Przyznam, że język fiński wydawał mi się językiem niemożliwym do nauki, ale pomału zmieniam zdanie na ten temat.

Wczoraj mieliśmy piękną pogodę. Spędziłam popołudnie z host-mamą, siedząc na tarasie, pijąc kawę z syropem waniliowym i jedząc lody.


środa, 18 lipca 2012

Untitled #3.

Po 5 godzinnym czekaniu na swój lot, małym zamieszaniu na lotnisku w Rydze oraz panice, że zgubiłam swój bagaż, przetrwałam swój pierwszy samodzielny lot i dotarłam! Moja host-rodzina była chyba najszczęśliwszą rodziną na ziemii tego dnia, kiedy ujrzeli mnie po raz pierwszy na lotnisku - ich uśmiechy były bezcenne i szczerze to, nie spodziewałam się, aż tak ciepłego przyjęcia z ich strony :)
Po przyjeździe do domu host-mama zrobiła lekką kolację. Nawet po 3 godzinach snu nie czułam zmęczenia, więc siedzieliśmy do późna w salonie, rozmawiając o mojej podróży i wymieniając się informacjami na temat naszych osób. Na razie mieszkam w małym pokoju, gdzie znajduje się mnóstwo dokumentów, ale mam biurko, krzesło oraz wielkie, miękkie łóżko. Za 3-4 tygodnie przeniosę się do osobnego domku, gdzie będę miała większy pokój i własną łazienkę. Host-rodzice muszą kupić parę rzeczy do tego domku, takich jak szafa na moje ciuchy (która właściwie jest już wybrana, kupiłyśmy ją wczoraj z host-mamą - to miłe, że mogłam sobie wybrać szafę, jaką chcę mieć!) oraz rolety, ponieważ ciężko zasypia mi się o 12 w nocy, kiedy jest naprawdę jasno na dworze!
Udałyśmy się z host-mamą do urzędu po social number (niestety, nie pamiętam fińskiej nazwy ;-P), dzięki temu numerowi zostałam zameldowana na ich adres na okres tymczasowy i mogę ubiegać się o stały meldunek. I co najważniejsze - w przyszłości mogę podjąć się legalnej pracy w Finlandii, jak i studiować. Taki numer obowiązuje nas przez całe życie i jest nadawany jednorazowo, więc nie ma potrzeby wyrabiania go po raz drugi w przypadku, kiedy wrócę do Polski i po pewnym czasie będę chciała wrócić do Finlandii. Ciekawa sprawa jest z otrzymaniem stałego meldunku - trzeba udać się na komisariat policji... Niebawem przekonam się, w jaki sposób obie rzeczy są ze sobą powiązane.

Odwiedziło nas kuzynostwo z Helsinek, mają czwórkę dzieci - dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Najmłodsza ma 2 latka i była przecudna! Ciągle chodziła w kółko i gawędziła po swojemu, uśmiechając się od ucha do ucha :) Siostra host-mamy wraz z dziećmi i mężem przebywają w domku obok na czas wakacji. Mają dwójkę uroczych dzieci - chłopca i dziewczynkę. Mieliśmy małe przyjęcie na plaży, dużo słodkości.



Rodzice host-mamy mieszkają obok, będę im pomagać w sprzątaniu domu, więc zarobię dodatkowe kieszonkowe. Bardzo mili ludzie, przywitali mnie bardzo ciepło.


Najpopularniejsze zajęcie Finów? Siedzenie w saunie! Pod koniec dnia wszyscy poszli do sauny na 30 minut, najpierw panie, potem panowie. Próbowali mnie namówić na skorzystanie, ale stwierdziłam, że nie jestem gotowa, aby pocić się w stroju Ewy wraz z innymi kobietami ;-P Zauważyłam też, że lubią chodzić na boso. Nie tylko po domu, ale nawet na zewnątrz! Dopiero drugi dzień, a zdążyłam nabrać tego nawyku i chodzę wszędzie na boso! Niestety, dzisiaj obudziłam się z katarem, więc od razu po przebudzeniu pobiegłam po moje cieplutkie kapcie!

Pogoda utrzymuje się w granicach 19-20 stopni. W słońcu jest bardzo ciepło, nie da się wysiedzieć, ale za to można się opalić - dla przykładu, siedząc wczoraj przez 2 godziny na tarasie, opaliłam sobie ręce i dosyć ciekawie odznaczają mi się rękawy od bluzki, hmm... Wiatr jest zimny, więc jeśli nie przebywa się na słońcu, lepiej zaopatrzyć się w coś z długim rękawem.

Póki co leniwię się wraz z moją host-mamą, ponieważ ma w tej chwili urlop, dziewczynka ma wakacje, więc jako takich obowiązków nie mam :)

wtorek, 3 lipca 2012

Untitled #2.

Stało się.
Przed 20 minutami odebrałam e-maila z biletem. A więc - LECĘ!!! Za niespełna dwa tygodnie będę na miejscu.
Wciąż ciężko jest mi w to uwierzyć, ale z drugiej strony jestem pełna zadowolenia!
Nie sądziłam, że tak łatwo przyjdzie mi znaleźć rodzinę i że zdecydują się na mnie bardzo szybko.


Dostaję gorączki namyśl, co zabrać, co zostawić w domu - oczywiście, jak nie trudno się domyślić - główny problem leży w ciuchach. Najchętniej zabrałabym całą szafę, gdyby nie ograniczenia kilogramowe.
Ogarnia mnie panika, jeśli chodzi o odprawę na lotnisku. Ostatni raz (i po raz pierwszy) leciałam samolotem trzy lata temu. Miałam ze sobą nauczycielki i innych uczniów, więc nie musiałam się martwić o nic, bo panie załatwiały wszystko za nas. A teraz sama będę musiała sobie poradzić z odprawą online, a potem ogarnąć się na lotnisku. Na lotnisku będę 6 godzin przed wylotem, ponieważ moja siostra leci tego dnia, co ja do Turcji, ale niestety wylot ma wcześniej, więc między 12 a 15 będę musiała zorganizować sobie czas wolny i oczekiwanie na swój wylot.


Ugh... Boję się, że nie połapię się we wszystkim, przegapię lot albo na miejscu wynikną śmieszne problemy związane z odprawą! A mam zdolności do różnych, dziwnych rzeczy, naprawdę!


poniedziałek, 2 lipca 2012

Untitled.

Zaczynamy.
Chyba po raz dziesiąty zaczynam tego bloga i również nie mogę obiecać (nawet sama sobie), że po dwóch dniach nie porzucę bloga i przestanę go prowadzić.
Jednak nadchodzą w moim życiu nowe zmiany. Mianowicie modne jest bycie au pair. Z braku pomysłu na życie, postanowiłam spróbować swoich sił jako opiekunka do dziecka i tak o to w ciągu najbliższych 24 godzin, okaże się, czy będę mogła rzucić swoją dotychczasową pracę i wyjechać. Znowu.
A obiecałam sobie, że po doświadczeniach w Holandii, nie wyjadę zagranicę, a tym bardziej sama. Niestety znowu okazało się, że Polska jest brzydkim krajem, jeśli chodzi o znalezienie dobrze płatnej pracy. I... Nudzi mi się tutaj. A jeśli zaczyna być nudno, czas na zmiany!
Znalazłam całkiem sympatyczną rodzinkę, a właściwie to oni znaleźli mnie. Kilka rozmów na Skype wystarczyło, aby zdecydować się na bycie ich au pair. Mieszkają w Finlandii - mam słabość do tego kraju. Będąc tam 3 lata temu, zakochałam się w przepięknych miejscach, jakie było mi dane zwiedzić i przyrzekłam sobie, że kiedyś tam wrócę. Będzie też okazja, aby zobaczyć się z moją przyjaciółką, która przez 3 lata usychała z tęsknoty za mną i kiedy napisałam jej, że na 90% przylatuję, z miejsca podobała numer telefonu i wypytała o wszystkie szczegóły lotu, kiedy wylot, o której godzinie będę na miejscu.
















Nie mogę się doczekać, kiedy znowu tam będę!