czwartek, 27 lutego 2014

Untitled #1 vol. 2

Nie mogę sobie przypomnieć, w którym momencie zapomniałam o blogu. W ciągu ostatnich miesięcy bardzo dużo działo się w moim życiu. Od dwóch tygodni trochę to się zmieniło, ponieważ zwolniłam się z pracy, do której miałam mieszane uczucia - uwielbiałam to miejsce, atmosferę i ludzi, aczkolwiek, z drugiej strony ciągłe dojeżdżanie pociągami, ciągłe opóźnienia, zero czasu dla siebie sprawiły, że nie byłam w stanie dłużej tego robić. Przez ostatnie miesiące nie byłam nigdzie. Głównie zwiedzałam parki w Birmingham. Dwa, trzy razy w tygodniu jestem na open micach po to, aby wspierać mojego chłopca i moje zainteresowania są bardziej skupione na muzyce teraz (ba, nawet sprawiłam sobie prezent urodzinowy w postaci pięknej gitary basowej i uczę się grać na nowo, czyt. spełniam swoje długo oczekiwane marzenie. Jeszcze nie wiem, gdzie to mnie zaprowadzi. Ponoć szybko się uczę i zdążyłam urwać strunę w gitarze, czego mi wszyscy gratulowali i zastanawiali się, jak tego dokonałam [ponoć ciężko to zrobić, hm.]). Powróciłam do fotografii analogowej. Filmów jeszcze nie wywołałam, bo klisza nie wypstrykana. Jestem bardzo ciekawa, co też powstało po dwuletniej przerwie w używaniu analoga.

Podzielę się z Wami najładniejszym miejscem, które jest niedaleko mnie - Lickey Hills. Byłam bardzo oczarowana, tym bardziej, że w powietrzu unosiła się mgła, co dało miejscu magiczny nastrój.