wtorek, 14 maja 2013

A few brighter days.

Szczyciłam się piękną pogodą przez kilka dni. Nawet załapałam cień opalenizny na mojej skórze. Niestety, jak to w Anglii bywa, słońce zawsze jest na chwilę, opady wiecznie. Dobrze, niech sobie pada. Ale poprosiłabym o chwilę przerwy, bo niemiło jest wracać przemokniętym do domu, a i wszystko milsze i ładniejsze, kiedy jest oświetlane przez promyki słońca.
Od paru dni pogoda jest straszna. Brakuje tylko silnego wiatru i gradu, i może jeszcze niższej temperatury. Sprawia to, że mam ochotę spakować manatki i polecieć do Polski - w tym tygodniu temperatury mają przekroczyć grubo ponad 20 stopni.
Niestety poczekam sobie. Jeszcze bardzo długo. Chciałabym, aby praca unormowała się. Męczy mnie codziennie liczenie grosza, odmawianie wszystkiego. Mam ochotę na nowe miejsca, chciałabym pojechać nad morze i w góry. Marzy mi się znowu Francja. Cierpliwości, potrzeba mi cierpliwości. Więcej.








środa, 1 maja 2013

don't stop dreaming

Trzy dni później.
Teraz wiem, jak czują się ludzie, którzy mówią, że mają depresję po koncertową. Chyba jestem w tym stanie, połączonym z domieszką ciągłego niedowierzenia. Przeglądam zdjęcia po raz enty, nadal nie wierzę. Po 7 latach udało się, w końcu zobaczyłam The Subways na żywo. Ba, poznałam ich osobiście, wypiłam z nimi piwo. Niesamowite uczucie, wspaniali ludzie.
Mogłabym opisać cały ten dzień wdrażając czytelnika nawet w najmniejsze szczegóły, ale po co. Wolę zachować całe to wspomnienie dla siebie, a nie zamierzam też wzbudzać zazdrości (i tak już parę osób znienawidziło mnie za to :P). Miast tego, parę zdjęć z jednego z najlepszych wieczorów w moim życiu. Oby do następnego!
 Papa Lunn robi soundcheck :)